czwartek, 17 stycznia 2013

Mój Pan umarł, a ja zostałem sam :( Uratuj SCOBIEGO !

Historia Scobiego jest bardzo smutna. Od małego szczeniaka miał dom, miał Pana, którego kochał z wzajemnością. Uwielbiali razem spędzać czas, bawić się, chodzić na spacerki, a wieczorem odpoczywać razem przez telewizorem. Tak minęły piękne 4 lata. Scobi myślał, że jego życie już zawsze będzie tak wyglądało, nie martwił się. Pewnego dnia Pan nie wrócił. Początkowo Scobie nie denerwował się, przecież Pan zawsze wracał, pewnie go coś zatrzymało i zaraz wróci. Ale minęły 3 dni i nie przychodził, Scobi był głodny i coraz bardziej wystraszony, zaczął wołać o pomoc. I w końcu drzwi się otworzyły ale nie stanął w nich ukochany Pan. Przyszli jacyś Panowie, powiedzieli, że jego Pan umarł , a on nie może tu zostać. Umarł? jak to umarł? Dlaczego nie zabrał mnie ze sobą, przecież zawsze mieliśmy być razem :( I tak Scobie trafił do kojca. Smutny, zgaszony, wciąż wypatrujący swojego Pana, który już nigdy nie wróci. Scobie jest bardzo grzeczny, nie awanturuje się, nie szczeka, stoi i smutnym wzrokiem patrzy gdzieś przed siebie. To typowy pies domowy, zna zasady panujące w domu, jest bardzo miły i łagodny. Ładnie chodzi na smyczy. Ma 4 lata. Na spacerkach uwielbia jeść śnieg :) Buda w kojcu to dla niego duża trauma, w końcu całe życie mieszkał w domu. Najbardziej boi się tego, że już go nikt nie pokocha, że zostanie na zawsze w zimnym kojcu, zapomniany, samotny ;( Często leży w budzie, zamyka oczy i wtedy czuje się jakby był znowu w domku, znowu jest ciepło, jest miła ręka , która głaszcze, są spacerki, jest po prostu pięknie ... ale oczy trzeba niestety otworzyć i wtedy wszystko znika ;( pozostaje smutek, zimno i strach ;( PROSIMY pomóżcie Nam uratować kochanego Scobiego. Tel. 511 169 001

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz